in ictu oculi
w mgnieniu oka - miniatury
wtorek, 1 maja 2018
czwartek, 14 grudnia 2017
Nic wielkiego
To tylko drobny koniec świata, nic poważnego, sprawa przejściowa. Codziennie, na każdej szerokości geograficznej ludzie budzą się z bólem głowy, skurczem w łydce, złamanym sercem - i nikt o tym zajściu nie mówi w porannych wiadomościach.
Zimna woda hartuje rozgrzaną stal.
sobota, 2 stycznia 2016
Nie jestem poetą
Nie
jestem poetą, choć ostatecznie – biorąc pod uwagę pewne
uwarunkowania – nie mnie o tym wyrokować. Uznając zaś stanowisko
autorytetów, należy przyjąć, że bycie poetą, mimo usilności
starań lub zaprzeczeń głównego zainteresowanego, nie jest nawet
kwestią wyboru.
Żeby
być poetą, nie potrzeba żadnej akredytacji, nie trzeba też
kończyć żadnych kursów, szkoleń. Nie trzeba uczęszczać na
żadne studia i żadne dyplomy nie są potrzebne. Nie trzeba nawet
pisać wierszy, żeby być poetą. Musi jednak być coś, co
pozwoliłoby odróżnić poetę od nie-poety i na pierwszy rzut oka,
z pozoru, już samo pisanie świetnie się do tego nadaje – byłoby
bowiem dobrze, gdyby poeta w ogóle pisał. To przynajmniej znacznie
ułatwia sprawę. Choć, z drugiej strony, mawia się, że Fryderyk
Chopin był poetą fortepianu, a Marc Chagal – pędzla...
Poetą
można być – ale wcale nie trzeba, a już na pewno nie ma takiego
przymusu. Można chcieć nim być – ale próżno liczyć na
splendor. Można udawać, że się nim jest – dziś to szczególnie
łatwe, gdy formą jest nawet brak formy, a każde słowo, każde
zdanie, można odrzeć z pierwotnego sensu, wywinąć na nice i
natreścić na nowo – z mniejszym lub większym (ale raczej jednak
mniejszym) sensem i powodzeniem. Można w końcu być twórcą
płodnym albo oszczędnie, a nawet skąpo gospodarować swoim
talentem...
A
ja po prostu lubię tę przyjemną świadomość, że za pomocą słów
więcej można przekazać, niż tylko suche fakty. Że słowa mogą
więcej, niźli tylko zdać relację. Że pomiędzy wierszami dosyć
jest miejsca dla tego, co uchwytne – choć zwiewne i ulotne. Dla
tego, co namacalne – choć niedotykalne. Dla tego, co odczuwalne –
choć nieobecne.
piątek, 13 lutego 2015
Wielkie słowa
Pokazujemy ostentacyjnie Światu, że znamy duże słowa, lecz na co dzień nie potrafimy żyć nawet tymi małymi. Zaczynamy Dzień wielką literą, jakby ten małą pisany mniej był wart w kronice dziejów. Szczycimy się, że łapiemy Chwile, lecz czasu jakoś coraz bardziej nam brak.
Krzyczymy po stokroć Kocham, lecz gdy potrzeba od nas gestu miłosierdzia, serca mamy skurczone i twarde jak orzech. Jeszcze głośniej krzyczymy Honor, by zagłuszyć uciążliwy skowyt dogorywającego sumienia. Wyznaczamy sobie Cele, jakby zwykłe pragnienia były nie dość ambitne.
Miarą sukcesu – Pieniądz, miarą szczęścia – Posiadanie, miarą wielkości – Władza. Cudza krzywda jest dla nas słodkim pokarmem. Chowamy się przed Innymi za murami naszych Obozów, malujemy Flagi w celu określenia swojej tożsamości. Mniejsi od własnego cienia, zatracamy się w tym bezrefleksyjnym pędzie.
I tak siedzimy, jak opóźniony uczeń w ławce życia – zbyt mocno pochłonięci pisaniem Ja coraz większą literą.
Krzyczymy po stokroć Kocham, lecz gdy potrzeba od nas gestu miłosierdzia, serca mamy skurczone i twarde jak orzech. Jeszcze głośniej krzyczymy Honor, by zagłuszyć uciążliwy skowyt dogorywającego sumienia. Wyznaczamy sobie Cele, jakby zwykłe pragnienia były nie dość ambitne.
Miarą sukcesu – Pieniądz, miarą szczęścia – Posiadanie, miarą wielkości – Władza. Cudza krzywda jest dla nas słodkim pokarmem. Chowamy się przed Innymi za murami naszych Obozów, malujemy Flagi w celu określenia swojej tożsamości. Mniejsi od własnego cienia, zatracamy się w tym bezrefleksyjnym pędzie.
I tak siedzimy, jak opóźniony uczeń w ławce życia – zbyt mocno pochłonięci pisaniem Ja coraz większą literą.
środa, 15 października 2014
czwartek, 9 października 2014
środa, 8 października 2014
piątek, 21 marca 2014
Możesz wątpić...
Możesz wątpić, upadać, popełniać błędy - w najgorszym przypadku będzie to wyglądało jakbyś pluł na swój wizerunek w lustrze. Lecz jeśli sprzeniewierzysz się własnym ideałom - to tak, jakby ci owo lustro odpluło.
Człowiek odważny nie boi się swoich słabości, a nade wszystko nigdy nie wyrzeka się prawdy!
niedziela, 9 marca 2014
To jest walka...
... którą musisz stoczyć sam. Udręka doprowadza cię na skraj obłędu. Wątpliwości nie pozwalają spokojnie złożyć głowy do snu po wyczerpującym dniu. Dni ciągną się jak bolesna tortura.
Niech zwątpienie i niepewność nie wykiełkują w twym sercu. Wyrwij, zdepcz i spal trujące, śmiercionośne pędy destrukcji. Choć nagroda niepewna, a cel odległy, samo zmaganie może się okazać najcenniejszą nauką.
Miej ufność w siebie – w chwili ostatecznej próby zostaniesz jedyną osobą, na której będziesz mógł (i musiał) polegać.
czwartek, 6 marca 2014
Proste słowa
Trzeba przypomnieć sobie, jak to jest mówić prostymi słowami. Bez zbędnej zasłony ornamentów, labiryntu znaczeń, patosu formy czy wyrachowanej retoryki. Mówić wprost – jak jest, jak było, jak będzie, jak ma być...
Magiczna moc słowa, które powołuje do istnienia.
niedziela, 9 lutego 2014
Manifest
Jestem człowiekiem, jestem mężczyzną – pracą rąk własnych,
krwią, potem i blizną. Jestem zwycięzcą, jestem przegranym,
ukrytym w tłumie i z tłumu wybranym. Jestem uparty, niezmordowany,
nieposkromiony, niepowstrzymany, niepokorny... Jestem zmęczony.
Jestem wilkiem, lwem i ptakiem, jestem drzewem, jestem krzakiem,
wiatrem, kamieniem, lasem, chmurą, stuletnim drzewem, samotną górą.
Światłem w półmroku, a w blasku – cieniem, aniołem, demonem,
wizją, wspomnieniem... Z obrazu świętym i z ksiąg wyklętym.
Spalam się w ogniu, spalam w pragnieniu, spalam się w sobie, w
pewności, w zwątpieniu... Jestem stopami, a dla tych stóp ziemią,
kamienną drogą lub łąki zielenią, pustynią, oazą, plażą
piaszczystą.
Jestem. Jestem sobą. Jestem zwycięzcą!
sobota, 19 października 2013
Nie można w nieskończoność uciekać...
... tym trudniej jest uciec przed sobą samym, przed tym, co boli w środku – przed nadziejami, marzeniami, pragnieniami i wszelkimi „niespełnienieniami”... Zdarzają się jednak takie chwile, kiedy to wszystko, co się w nas nagromadziło, sadza człowieka jak w fotelu kinowym i zmusza do oglądania specjalnie na tę okazję przygotowanej projekcji – widowiska na tyle niewygodnego, że gdyby tylko było można, wybiegłoby się z tego seansu jak najprędzej. Wrodzona niecierpliwość pogarsza jedynie sprawę. Wiadomo już wtedy, że noc będzie bezsenna, że ukojenie to nieosiągalny luksus, a nadejście poranka nie przyniesie wybawienia, lecz jedynie zamiecie pod dywan strzępy tego, co pozostało z nas po nocy. W tym jednym przypadku żadna resztka się nie zmarnuje, ponieważ posiadają one piekielną zdolność kumulowania się wbrew zasadom matematyki – tak, że wszystkie kawałki połączone na nowo mają o wiele większą moc niszczącą niż suma siły każdej cząstki z osobna.
Wszystko inne jest tylko chwilowym rozkojarzeniem. Nawet skupienie się na rzeczach poważnych okazuje się być jedynie pozorem, pseudoterapią mającą na celu danie myślom jakiegokolwiek zajęcia. To jak ratowanie dłużnika przed śmiercią tylko z troski o spłatę wierzytelności.
Człowiek może znieść naprawdę sporo i równie wiele osiągnąć: przeciwstawiać się siłom natury, oszukiwać śmierć, igrać z czasem. Okazuje się jednak, że pod tym tytanicznym przykryciem żyje istota tak krucha, że najlżejszy podmuch wiatru, nawet padający promień światła jest w stanie dotkliwie ją uszkodzić.
Pisanie pomaga poznać wroga – wiesz, gdzie boli – lecz nie przynosi ukojenia. I nigdy nie przyniesie. Fikcja tekstu, fikcja świata wirtualnego, złudzenie – nie zasługują na miano choćby namiastki rzeczywistości.
Nawet literatura faktu to już tylko sterylny odcisk na niewzruszonym papierze.
Nawet literatura faktu to już tylko sterylny odcisk na niewzruszonym papierze.
poniedziałek, 9 września 2013
sobota, 17 sierpnia 2013
Powroty...
... bywają trudne. Ale nie w ten sam sposób, co zdobywanie szczytów górskich. Również nie w ten sposób, co wygranie partii szachów z arcymistrzem. Nie są nawet tak samo trudne jak uchwycenie na martwym, statycznym obrazie fotografii - toczącego się nieustannie dramatu przemijania.
Problem z powrotami jest taki, że często okazuje się, iż to podróż - w swojej istocie - sama stała się celem, a pierwotny "cel" - pretekstem do nieustawania w drodze. Igła kompasu, z bliżej nieokreślonej przyszłości, zmienia orientację na codzienność. Niedosięgły horyzont przybliża się i rozpościera o krok przed stopą wędrowca. Świat kurczy się tak bardzo, że z łatwością można go schować w dłoni.
I kiedy całą tę machinę zatrzymać, wszystko wraca do swoich naturalnych rozmiarów - gwałtownie, zbyt gwałtownie... Wszechświat puchnie jak ciasto drożdżowe, horyzont jak szalony ucieka w niedoścignioną dal, a kompas - zdezorientowany, rozregulowany - kręci się w kółko jak sekundowa wskazówka zegara. Powroty nie są kwestią czasu - czy może jednak są - nie wiadomo. Z całą pewnością można natomiast stwierdzić, że powroty są kwestią okoliczności...
Bywają powroty przyjemne, ale co zrobić, jeżeli jedyny powrót, jaki jest człowiekowi dany, to powrót do punktu wyjścia - i to nawet nie z podróży dookoła świata?
I kiedy całą tę machinę zatrzymać, wszystko wraca do swoich naturalnych rozmiarów - gwałtownie, zbyt gwałtownie... Wszechświat puchnie jak ciasto drożdżowe, horyzont jak szalony ucieka w niedoścignioną dal, a kompas - zdezorientowany, rozregulowany - kręci się w kółko jak sekundowa wskazówka zegara. Powroty nie są kwestią czasu - czy może jednak są - nie wiadomo. Z całą pewnością można natomiast stwierdzić, że powroty są kwestią okoliczności...
Bywają powroty przyjemne, ale co zrobić, jeżeli jedyny powrót, jaki jest człowiekowi dany, to powrót do punktu wyjścia - i to nawet nie z podróży dookoła świata?
środa, 31 lipca 2013
wtorek, 21 sierpnia 2012
poniedziałek, 12 marca 2012
czwartek, 17 listopada 2011
Ogród jesienny
Jest coś przygnębiającego w tym miejscu, najbardziej o poranku. Jawiący się oczom obraz przypomina wypaloną sawannę – gdyby tylko nie ten przytłaczający brak słońca wespół z porannym wyziewem ziemi. Powietrze wilgotne i zimne, gęste tak, że oblepia każdego, kto się tu zapuszcza, najbardziej nieprzyjemnie traktując swoimi oślizgłymi mackami twarz delikwenta. Zewsząd wyziera pustka, choć z powodu mgły nie widać jej w całym swym ogromie – natomiast doskonale wyczuwa się ją intuicją, która w tym jedynym przypadku działa niezawodnie. Pod nogami nieco głucho szeleści miedzianozłoty kobierzec nie przegniłych jeszcze liści. Nagie drzewa straszą kikutami gałęzi, będąc same dla siebie groteską, tak jak król pozbawiony korony lub dom – dachu. Przy najmniejszym powiewie wiatru bodą jak szalone to mętne powietrze, a poranna mgła, niby to subtelnie niczym wata cukrowa, oplata je w morderczym uścisku.
W ogrodzie stoi kilka posągów z piaskowca, wszystkie naturalnych rozmiarów. Nic wyszukanego – zza jednego krzaka wychyla się sarna, za drugim stoi jeleń – jakby te zwierzęta wypatrzyły się wzajemnie przypadkiem. Obie rzeźby utrzymane w stylu współczesnym, z nutką abstrakcji, niepodobne do swoich rzeczywistych pierwowzorów. Do tego kilka postaci w stylu klasycznym, porozmieszczanych w różnych zakątkach – kobieta z dzbanem, wysportowany młodzieniec, mędrzec z długą brodą, głupiec i bogini w majestatycznej pozie, lecz bez pychy. Wszystkie o obliczach bardziej prawdziwych niż twarze ludzi spotykanych na co dzień. Wszystkie cieplejsze od ręki, którą podajesz – człowieku! Ty, któryś je stworzył…
I tylko my – tak niepodobni do siebie samych.
W ogrodzie stoi kilka posągów z piaskowca, wszystkie naturalnych rozmiarów. Nic wyszukanego – zza jednego krzaka wychyla się sarna, za drugim stoi jeleń – jakby te zwierzęta wypatrzyły się wzajemnie przypadkiem. Obie rzeźby utrzymane w stylu współczesnym, z nutką abstrakcji, niepodobne do swoich rzeczywistych pierwowzorów. Do tego kilka postaci w stylu klasycznym, porozmieszczanych w różnych zakątkach – kobieta z dzbanem, wysportowany młodzieniec, mędrzec z długą brodą, głupiec i bogini w majestatycznej pozie, lecz bez pychy. Wszystkie o obliczach bardziej prawdziwych niż twarze ludzi spotykanych na co dzień. Wszystkie cieplejsze od ręki, którą podajesz – człowieku! Ty, któryś je stworzył…
I tylko my – tak niepodobni do siebie samych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)