niedziela, 28 października 2007

Szanowni nieznajomi…

… których mijam codziennie lub spotykam raz tylko jeden w życiu! Jeśli myślicie, że jesteście niewidoczni, to się mylicie. Rozpoznaję was po waszym spojrzeniu, głosie, po ruchach dłoni nad białą jak śmierć kartką papieru – jakbyście jednocześnie: byli w pośpiechu i mieli czas na wszystko. Poznaję chód, mimikę i wasze uczesanie. I najgorzej jest być waszym sekundantem. Nie trzeba magicznych okularów, by czasami dostrzec lub poczuć, kto jest "na wylocie". Naprawdę.
Chore motyle odfruwają nocą, a księżyc swym milczącym blaskiem podpala ich skrzydła, by po raz ostatni mogły się przeistoczyć.

niedziela, 21 października 2007

Zadajemy...

... zdecydowanie za dużo pytań, za dużo też w nas bezsensownej paplaniny bez wytchnienia. A ja czasami nie potrafię sobie przypomnieć, jak ma na imię ta twarz, którą każdego dnia zmuszony jestem oglądać w lustrze. Jak się, do jasnej cholery, nazywam?! Jaki jest dzień tygodnia? Rok?

Oni - atakują tymi swoimi naiwnymi pytaniami o ontologię, eschatologię i nielogiczną do granic absurdu logiczność... Przeklęci filozofowie!

I kto, u licha, wymienia nam wodę w akwarium?

niedziela, 14 października 2007

Mogę być...

...całkiem spokojny. Przecież i tak nikt nie podniesie głosu. Leniwi, próżni – diabeł raczy wiedzieć, jacy jeszcze – bo przecież nie nieśmiali: przy tych wszystkich dobrodziejstwach, na które pozwala tutejsza swoboda.

Najwygodniej przyjąć postawę obserwatora. Zakryć własny tyłek jakimś zgrabnym kawałkiem tandetnego pancerzyka i posadzić go na wygodnym stołku. Patrzeć i czekać. I czekać, i patrzeć...

poniedziałek, 8 października 2007

Z listów do...

Drogi Witku!
Wybacz zwłokę, z jaką do Ciebie piszę, lecz powstrzymały mnie sprawy, których początek był poza i ponad mną. Wybacz także, że podważam to, co napisałeś, ale pewne pojęcia wymagają sprostowania. Zewnętrzna strona twarzy to maska. Od wewnątrz ludzie mają dupę, która trzęsie się ze strachu. I tak naprawdę największym problemem i zmartwieniem ludzi jest to, że czasami ową dupę tak ohydnie spod tej maski widać...
-+-+-+-+-+-

Drogi Marku!
Długo już nie pisałeś. Co tam u Ciebie? Jak Ci się wiedzie? Mam nadzieję, żeś wesół i zdrów. Wróciłem ostatnio do tego, co pisałeś i wciąż jedno nie daje mi spokoju: dlaczego tak przewrotnie i nieuchronnie fatalnie postrzegałeś ten świat? Wykolejeni mężczyźni, prymitywy, alkoholicy, łachudry, dranie. Kobiety - ladacznice, głupie, naiwne, szalone. Miłość - albo jest chora, albo tak naprawdę nie istnieje. Nadzieja - nie warto ją mieć. Groteska, jakiś obłąkańczy teatr wielu aktorów, choć pula ról ograniczona; koszmar, z którego tylko śmierć nas może wyzwolić – co nie jest wcale takie pewne. Cóż! Miałeś rację - o pewnych wartościach można pisać tylko językiem ich braku...
-+-+-+-+-+-

Drogi Zbyszku!
Z Tobą, to ja się jeszcze policzę...!

Spokój. Tutaj najlepiej rozmawia się tylko z trupami - masz pewność, że nie będą próbowały odpowiadać.