wtorek, 25 listopada 2008

sobota, 15 listopada 2008

Za siedmioma górami…

Kiedy byliśmy dziećmi, potrafiliśmy wymyślać niestworzone historie i nikt z nas nie martwił się o ich logiczną spójność. Lubowaliśmy się we wszelkich opowieściach, bajkach i baśniach, które rodzice wydobywali z napęczniałych, brzemiennych tomisk – i którymi zapładniali nasze malutkie umysły. Chłonęliśmy je z tchem zapartym, wypiekami na twarzy i nierzadko – z rozdziawioną buzią, niekompletnie jeszcze uzębioną. Na takiej pożywce wyrastaliśmy. Lecz – choć karmieni bajkami i obdarzeni nieprzeciętną fantazją, niezbędną do zmyślania najróżniejszych nieprawdopodobnych historii – sami pisać bajek nie umieliśmy.

Dziś na karku mamy kilka dziesiątek lat więcej i rzadko pamiętamy o tym fantastycznym świecie – porzuconym i zapomnianym w ferworze życia. Nadal bądź to snujemy niestworzone opowieści, bądź to obłąkańczo redagujemy opis otaczającej nas rzeczywistości, gdzieniegdzie dodając kolorytu, gdzie indziej zaś – łagodząc kontury… Tym razem z uporem maniaka dbamy o ich prawdopodobieństwo. I teraz już tylko my zdajemy się naiwnie i bezkrytycznie w nie wierzyć. Jednak, pomimo całej tej praktyki, nadal nie umiemy pisać bajek, lecz to zupełnie nie przeszkadza nam godzinami bajać naszym bliskim… lub do lustra.

To smutne, kiedy, jakby za sprawą niebiańskiego wyroku, pamięć naszą zastępuje nasza niezawodna wyobraźnia.

środa, 22 października 2008

Apel

Hipokryzji i obłudzie mówimy zdecydowane i stanowcze: być może.

Czy istnieją dziś jeszcze jakieś niezrelatywizowane wartości?

poniedziałek, 6 października 2008

Coś więcej niż tylko...

Witaj! Już nie pamiętam, kiedy ostatnim razem się… Jak ci się…? Masz wolną chwilkę, czy musisz…? Znakomicie, może zatem…? W zasadzie to chcę cię o coś… Myślę, że… Gdybym umiał, sam bym sobie… To nie powinno być… - co najwyżej trochę abstrakcyjne. Żadnej tezy wyjściowej sobie nie stawiam – po prostu chciałbym wiedzieć. Czyli mogę…?

Powiedz mi, czy wy - którzy mieszacie noc z dniem, dla których podróż w nieznane jest codziennym doświadczeniem, którzy niezależnie od pogody upodobaliście sobie ciemne okulary, nierozerwalną nicią spojeni ze swoim atrybutem operatorzy białych lasek - czy miewacie czasem kolorowe sny?

Różowo? Nie, nie jest… Otacza nas ta sama, zgrana do cna, szara, szorstka rzeczywistość – nie czujesz?

poniedziałek, 15 września 2008

piątek, 20 czerwca 2008

Z kolekcji

Patrzą na niego setki, tysiące twarzy z fotografii - tak pięknych, bo niepodobnych do siebie. Tylko jego twarz wciąż taka sama jak odbicie w lustrze lub tafli wody. Im bardziej chciałby nie być sobą, tym bardziej do siebie się upodabnia, tym bardziej sobą się staje.

Tak, jakby paradoks był jedyną metodą na ten świat.

środa, 18 czerwca 2008

wtorek, 8 kwietnia 2008

Dobra myśl...

… powinna być krótka, jak ludzkie życie w obliczu wieczności, i ostra, niczym skalpel. Trzeba ograniczyć „kluchowatość” umysłu (i pisma), bo rozmiękczenie prowadzi donikąd. Czy jest zatem jakikolwiek sens, by grzebać się w rozróżnianiu kategorii aktywności mentalnej między „białe : czarne” i „białe : nie-białe” (w okowach interpunkcji, jakoś trzeba wybrnąć)? Myśl i mowa (i pismo) to odrębne języki. Trzeba przełożyć nieznane na to, co znajome. Jednak co zrobić z tą częścią, która ginie w przekładzie – przecież każdy przekład jest stratny? Trzeba myśleć precyzyjnie – ale bez ograniczeń – i starać się, by słowo nie zadawało kłamu myślom.

Nie rzucać słów na wiatr, bo kto sieje wiatr, ten zbiera burze.

środa, 12 marca 2008

Na początku...

... jest biała kartka – ziemia niczyja. Z biegiem czasu maskuje ją warstwa słów, zapisanych znakami jakiegoś alfabetu. Dobrze, gdy jest to nasz alfabet, a nie wroga. Jeśli się zapomnieć w tym szaleństwie, zdania okopują się coraz gęściej, solidniej, głębiej. W wyniku tych działań sens wypowiedzi wycofuje się daleko od linii frontu – a przecież głównodowodzący nie może tracić kontaktu z polem bitwy. Trzeba działać spokojnie, taktycznie, metodycznie – ale również błyskotliwie. Wszelki pośpiech uznaje się za szkodliwy. Czasami wystarczy rozciągnąć gęste zasieki interpunkcji i składni, czasami wstrzelić się wykrzyknikiem. Ostra kanonada jest jednak wysoce niewskazana. Zapamiętać. Z ziemią niczyją się nie walczy – należy ją zdobyć, a następnie obronić. Pokonywanie jej jest równie rozsądne, co noszenie wody sitem.

Najgorzej jest zastrzelić własną kartkę. Wówczas czytanie nie ma sensu, a pisanie – było bezowocne.

sobota, 8 marca 2008

Homework

(1 sing.)  gasnę
(
2 sing.)  gaśniesz
(
3 sing.)  gaśnie – nie.
(
1 plur.)  gaśniemy – nie my! – my.

Taka prosta gramatyka. Taka złożona metafora. Takie trudne życie.

czwartek, 6 marca 2008

Z szuflady: i „mikro-”, i „struktura”…

Prolog: Motyw nie nowy. I nie mój – „pożyczony” (choć wolę słowo zainspirowany).

Narracja:
Człowiek otrzymał tylko jedno skrzydło – jako zadatek, jako upiorną nadzieję. Los można przechytrzyć. Można też się na niego wypiąć.

Monolog wewnętrzny: To był wypadek? Nie wiem… Nie pamiętam… Nie chcę wiedzieć…

Dialog: - Doktorze, będzie bolało?
- Nie bardziej niż teraz.
- A ile czasu zajmie zabliźnianie?
- To różnie bywa…
- A… czy mogę mieć prośbę? Taką małą, osobistą. Czy może mi pan zostawić jedno pióro?
- Oczywiście. Tylko jedno?
- Tak, tylko jedno. Żeby mi przypominało. Żebym nie zapomniał. Żebym pamiętał…
- Na pewno? A blizna?
- A któż będzie pamiętał o bliźnie? Na plecach? Poza tym umawialiśmy się na szew kosmetyczny, nieprawdaż?
- Racja. Ale i tak będzie widoczna w ultrafiolecie.
- Litości! Proszę tylko o jedno pióro.
- Dobrze.
Epilog: Czasami można dostrzec (szczególnie łatwo o to latem), jak w okolicy lewej łopatki marszczy mu się koszulka. Widziałem go znów wczoraj. Był, jak zwykle, w strasznym pośpiechu. Ale zawsze znajduje ten ułamek sekundy, by namierzyć wzrokiem potrzebujących i się uśmiechnąć.

Jeśli go spotkasz, przekaż mu moje pozdrowienia. Na pewno pamięta.

niedziela, 17 lutego 2008

Arcymistrz

Gdy siadali do stołu, wszechświat skurczył się do rozmiarów małej mydlanej bańki - jak te, które dzieci puszczają na wiatr z wielkim upodobaniem.

Stół czekał na nich, kusząc i uwodząc płaszczyzną blatu. Wszystko było już przygotowane do pojedynku. Cierpliwa i stale sprawiedliwa plansza dzieliła świat na 64 równe, kwadratowe pola. Zaczynają białe, ale to bez znaczenia. To tylko umowa. Jak wszystkie inne reguły. Jedynie sama walka jest autentyczna i toczy się naprawdę.

Grają. Każdy myśli: "Tak długo mam nad tobą przewagę, jak długo nie znasz mojego następnego kroku.". W duchu jednak wiedzą obaj, że każdy z nich przewagę może uzyskać tylko wtedy, gdy wykona ruch, na który przeciwnik nie będzie przygotowany.

Często, widząc jawną opozycję, nie zastanawiasz się już nad ukrytym podobieństwem.

niedziela, 3 lutego 2008

Semper pugnans

Gdybyśmy w chwili, w której wypełnia się nasz czas i więcej miejsca już dla nas tu brak, mogli wypowiedzieć tylko jedno słowo, zbyt wielu ludzi wykrzyczałoby: "Nienawidzę!". Są też tacy, którzy wówczas odetchnęliby z ulgą: "Nareszcie...". Romantycy ze smutkiem lub nie, ale na pewno z pełnym sercem wyznają po raz ostatni: "Kochałam/Kochałem.". I jeszcze całe mnóstwo innych słów podniosłoby się ku górze. "Marzyłem", "wierzyłem", "pragnąłem", "cierpiałem", "osiągnąłem"...

Romantycy pozostaną zawsze romantykami - tutaj sprawa jest jasna. O tych, wołających "Nareszcie..." pomyślimy: aha, ci to się już dawno poddali. O krzyczących zaciekle: "Nienawidzę!" pomyślimy: o! wojownicy. Jacy zawzięci, jacy zbuntowani. A to nieprawda. Prawdziwy wojownik powie: "Powrócę.". I nie będzie na końcu wykrzyknika.


Prawdziwa groza tkwi w wytrwałości, determinacji i mocy. Nigdy w sile głosu. Jak świat światem, ogień zawsze przegrywał z wodą.

niedziela, 6 stycznia 2008

Czasami...

... kiedy już zupełnie nic ci się nie chce, siadasz, bierzesz pióro i zaczynasz pisać. Czasami najłatwiej jest opisać to, co dzieje się dookoła. Podobno podnosi to rangę "dzieła" literackiego: kiedy nie można odróżnić fikcji od rzeczywistości, gdy nie można wyznaczyć granicy pomiędzy fantazją twórcy i "Fantazją" Stwórcy...

Wszyscy doskonale znacie te trzy najpopularniejsze bajki:
1) Kochanie, będę musiał zostać dłużej w pracy, bo mamy zebranie.
2) Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłam, gdy byłeś w delegacji.
3) Jutro będzie lepiej.

I naprawdę nie mam pojęcia dlaczego, ale to wygląda tak, jabyście się wszyscy zmówili, żeby z uporem maniaka, dobrowolnie i z chęcią pozwalać mamić się tej ostatniej z nich. Chociaż w sumie wszystko jasne! Przynajmniej jedno pozostaje nadal na swoim miejscu: najbardziej ufacie sobie samym.

To jest bajka na dobranoc, więc nie pozwól, by kończyła się źle. A ty, z nieobliczalnością godną jedynie ciebie samego, dajesz im taką bajkę, o jaką przecież proszą. Bajka jest dla dorosłych - wariacja na temat horroru. Lecz przecież, tak jak prosili, nie pozwolisz, by ten koszmar skończył się żle. Będziesz nad tym czuwał. Będziesz czuwał, by koszmar w ogóle się nie kończył.