środa, 12 marca 2008

Na początku...

... jest biała kartka – ziemia niczyja. Z biegiem czasu maskuje ją warstwa słów, zapisanych znakami jakiegoś alfabetu. Dobrze, gdy jest to nasz alfabet, a nie wroga. Jeśli się zapomnieć w tym szaleństwie, zdania okopują się coraz gęściej, solidniej, głębiej. W wyniku tych działań sens wypowiedzi wycofuje się daleko od linii frontu – a przecież głównodowodzący nie może tracić kontaktu z polem bitwy. Trzeba działać spokojnie, taktycznie, metodycznie – ale również błyskotliwie. Wszelki pośpiech uznaje się za szkodliwy. Czasami wystarczy rozciągnąć gęste zasieki interpunkcji i składni, czasami wstrzelić się wykrzyknikiem. Ostra kanonada jest jednak wysoce niewskazana. Zapamiętać. Z ziemią niczyją się nie walczy – należy ją zdobyć, a następnie obronić. Pokonywanie jej jest równie rozsądne, co noszenie wody sitem.

Najgorzej jest zastrzelić własną kartkę. Wówczas czytanie nie ma sensu, a pisanie – było bezowocne.

sobota, 8 marca 2008

Homework

(1 sing.)  gasnę
(
2 sing.)  gaśniesz
(
3 sing.)  gaśnie – nie.
(
1 plur.)  gaśniemy – nie my! – my.

Taka prosta gramatyka. Taka złożona metafora. Takie trudne życie.

czwartek, 6 marca 2008

Z szuflady: i „mikro-”, i „struktura”…

Prolog: Motyw nie nowy. I nie mój – „pożyczony” (choć wolę słowo zainspirowany).

Narracja:
Człowiek otrzymał tylko jedno skrzydło – jako zadatek, jako upiorną nadzieję. Los można przechytrzyć. Można też się na niego wypiąć.

Monolog wewnętrzny: To był wypadek? Nie wiem… Nie pamiętam… Nie chcę wiedzieć…

Dialog: - Doktorze, będzie bolało?
- Nie bardziej niż teraz.
- A ile czasu zajmie zabliźnianie?
- To różnie bywa…
- A… czy mogę mieć prośbę? Taką małą, osobistą. Czy może mi pan zostawić jedno pióro?
- Oczywiście. Tylko jedno?
- Tak, tylko jedno. Żeby mi przypominało. Żebym nie zapomniał. Żebym pamiętał…
- Na pewno? A blizna?
- A któż będzie pamiętał o bliźnie? Na plecach? Poza tym umawialiśmy się na szew kosmetyczny, nieprawdaż?
- Racja. Ale i tak będzie widoczna w ultrafiolecie.
- Litości! Proszę tylko o jedno pióro.
- Dobrze.
Epilog: Czasami można dostrzec (szczególnie łatwo o to latem), jak w okolicy lewej łopatki marszczy mu się koszulka. Widziałem go znów wczoraj. Był, jak zwykle, w strasznym pośpiechu. Ale zawsze znajduje ten ułamek sekundy, by namierzyć wzrokiem potrzebujących i się uśmiechnąć.

Jeśli go spotkasz, przekaż mu moje pozdrowienia. Na pewno pamięta.