wtorek, 8 kwietnia 2008

Dobra myśl...

… powinna być krótka, jak ludzkie życie w obliczu wieczności, i ostra, niczym skalpel. Trzeba ograniczyć „kluchowatość” umysłu (i pisma), bo rozmiękczenie prowadzi donikąd. Czy jest zatem jakikolwiek sens, by grzebać się w rozróżnianiu kategorii aktywności mentalnej między „białe : czarne” i „białe : nie-białe” (w okowach interpunkcji, jakoś trzeba wybrnąć)? Myśl i mowa (i pismo) to odrębne języki. Trzeba przełożyć nieznane na to, co znajome. Jednak co zrobić z tą częścią, która ginie w przekładzie – przecież każdy przekład jest stratny? Trzeba myśleć precyzyjnie – ale bez ograniczeń – i starać się, by słowo nie zadawało kłamu myślom.

Nie rzucać słów na wiatr, bo kto sieje wiatr, ten zbiera burze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz