niedziela, 28 października 2007

Szanowni nieznajomi…

… których mijam codziennie lub spotykam raz tylko jeden w życiu! Jeśli myślicie, że jesteście niewidoczni, to się mylicie. Rozpoznaję was po waszym spojrzeniu, głosie, po ruchach dłoni nad białą jak śmierć kartką papieru – jakbyście jednocześnie: byli w pośpiechu i mieli czas na wszystko. Poznaję chód, mimikę i wasze uczesanie. I najgorzej jest być waszym sekundantem. Nie trzeba magicznych okularów, by czasami dostrzec lub poczuć, kto jest "na wylocie". Naprawdę.
Chore motyle odfruwają nocą, a księżyc swym milczącym blaskiem podpala ich skrzydła, by po raz ostatni mogły się przeistoczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz